Od wielu lat opinię publiczną w Polsce wstrząsają polityczne dyskusje, gdzie antagonizującymi się wzajemnie stronami są szeroko rozumiani Żydzi i Polacy. Brzmi to niczym passus z antyżydowskiej broszury sprzed stu laty, co przy współczesnej świadomości oraz wiedzy jest niezrozumiałe, tym samym bardzo niepokojące. Obecnie w Polsce Żydzi stanowią nieliczną grupę, która jest nadreprezentowana w świadomości społecznej. Innymi słowy „zbyt wiele się o nas mówi, w stosunku do naszej liczebności”, co z wielu względów jest sytuacją zastanawiającą. Dlaczego tak jest?

Zmagamy się od lat z problemem tzw. mienia bezspadkowego (Ustawa z 2017 roku o niezwłocznym uczynieniu sprawiedliwości ocalonym z Holocaustu, którym nie zadośćuczyniono ich strat wydaną przez Kongres Stanów Zjednoczonych), który jest etatowym tematem zastępczym dla żądnej sensacji prasy i polityków. Z pewnością nigdy nie zostanie on rozwiązany i będzie co jakiś czas powracał. Jeszcze nie opadł kurz po wojnie o nowelizację ustawy o IPN, w której chodziło o przeciwstawianie się nieprawdziwemu określeniu „polskie obozy śmierci” oraz publikacjom sugerującym odpowiedzialność Polaków za Holokaust, to pojawiła się kolejna nowela, tym razem Kodeksu Postepowania Administracyjnego mówiąca, że po upływie 30 lat od wydania decyzji administracyjnej niemożliwe będzie wszczęcie postępowania w celu jej zakwestionowania, np. w sprawie odebranego przed laty mienia, co spotkało się z ostrą reakcją Izraela. Pomijając kwestie zasadności tych konfliktów, odbywają się one ze szkodą dla obydwu narodów, potęgują mit oblężonej przez Żydów Polski, stając się pożywką dla antyżydowskości. Niestety wszystkie te zawirowania, mają swoje źródło w nie tak odległej historii …

Polska po zakończeniu zmagań wojennych dźwigała się z potwornego chaosu oraz zniszczenia. Ponadto została wpędzona w uzależnienie polityczno-gospodarcze od Związku Radzieckiego, które w wielu kręgach nazywane jest – niebezzasadnie – „kolejną okupacją”. Dla wielu Polaków bolszewizm był tożsamy z Żydami, zresztą w taki sposób przedstawiała to propaganda niemiecka w okresie okupacji, która odbiła swój brunatny stempel na postrzeganiu świata przez Polaków. Do dzisiaj funkcjonują w polskim społeczeństwie mity wyniesione wprost z ustawodawstwa norymberskiego, gdzie determinantem przynależności narodowej są czynniki biologiczne (np. „czystość krwi”) lub antropologiczne (np. „wygląda na Żyda”). Należy podkreślić, że tego typu myślenie dotyczy wszystkich narodowości, często bowiem można się spotkać z określeniami: pół Polak, w połowie Niemiec, w jednej czwartej Francuz. Jeszcze przed wojną przyjęcie chrztu, równało się ze „staniem się Polakiem”, a zatem o przynależności narodowej decydował wówczas fakt dobrowolnej zmiany wyznania, nie zaś niezależny od człowieka czynnik urodzenia.

Niezaprzeczalnym faktem jest nadreprezentacja osób pochodzenia żydowskiego na wysokich stanowiskach w okresie stalinowskim (1945-1956). Jak pisze profesor Ryszard Terlecki (Instytut Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk, Wyższa Szkoły Filozoficzno-Pedagogiczna Ignatianum, obecnie poseł) w książce pt. Miecz i tarcza komunizmu. Historia aparatu bezpieczeństwa w Polsce 1944-1990:

„Powszechna w tamtych latach opinia na temat liczebnej reprezentacji Żydów w strukturach Urzędu Bezpieczeństwa wynikała przede wszystkim ze składu kadry kierowniczej: na 450 osób, które w latach 1944-1954 wchodziła do władz resortu, a następnie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, 49% zaliczano do narodowości polskiej (221 osób), 37% do narodowości żydowskiej (167 osób), a 10% uznano za oficerów sowieckich (46 osób)”.

W tym momencie rodzi się pytanie, dlaczego tak było? Powodów było bardzo wiele. Po pierwsze, Żydów w komunizmie pociągał jego internacjonalistyczny charakter, a zatem ułuda równości, jaką ten obiecywał. Żyd wreszcie przestawał być wykluczonym Dreyfusem tylko dlatego, że nie urodził się w chrześcijańskiej rodzinie. Komunizm – przynajmniej w teorii – zapewniał równość szans, dość szybko ulegając wypatrzeniu, piętnując ludzi mających „niewłaściwe” czyli inteligencko-burżuazyjne pochodzenie. Po wojnie, wielu pokiereszowanych przez Zagładę Żydów wstępowało do organów bezpieczeństwa publicznego z zamiarem zemsty na sąsiadach, którzy wydawali lub mordowali ich rodziny podczas wojny. Wiele osób wstępowało do partii, ponieważ ta zapewniała im bezpieczeństwo. W jednorodnie etnicznej, religijnej i kulturowej Polsce, czuli się zwyczajnie obco. Oczywiście ważnym elementem, było zwykłe, dane wszystkim jednostkom, bez względu na pochodzenie, pragnienie władzy. Żydzi byli wygodnym partnerem dla komunistów, ponieważ nie mogli współpracować z okupantem niemieckim, przed wojną byli w większości wykluczeni społecznie i zawodowo, jak również z przyczyn etnicznych i religijnych nie współpracowali z podziemiem niepodległościowym po zakończeniu wojny.

Polska w wyniku wojny przeistoczyła się z kraju wielokulturowego w państwo dysponujące jednym z najbardziej homogenicznych społeczeństw w Europie. Polacy zaczęli budować nowe życie, w którym nie było już miejsca dla Żydów. Jest to spostrzeżenie niesłychanie bolesne, jednak po wszech miar oddające ówczesną rzeczywistość.

Powracający po wojnie Żydzi do swoich opuszczonych domostw, stanowili problem dla nowych właścicieli i ich zawłaszczonego dobytku. Często dochodziło do eskalacji przemocy, morderstw. Ludzie doświadczeni przez traumę okupacji, gdzie śmierć była powszechnym elementem rozwiązywania wszelakich problemów, posuwali się do najgorszego, aby zachować swój stan posiadania. Problematyka ta jest niezwykle drażliwa i budząca do dzisiaj ogromne kontrowersje oraz skrajne reakcje. Środowisko historyków zajmujące się tą tematyką jest bardzo podzielone. Dochodzą to tego i tak niełatwego problemu, kwestie natury politycznej, co oczywiście nie służy obiektywnej dyskusji. Wielokrotnie mamy do czynienie z marginalizacją tego zjawiska jak również nadawaniu mu cech ogólnospołecznych – wszystko zależy kto jest autorem wypowiedzi. Przedmiotem polemiki naukowej i dyskusji medialnej są kryteria jakimi kierowali się sprawcy tych przestępstw, dane statystyczne (liczba zamordowanych) oraz ocena tych wydarzeń, a zatem niemal wszystko!

Profesor Andrzej Żbikowski (Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego oraz pracownik Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie) w tekście pt. Morderstwa popełniane na Żydach w pierwszych latach po wojnie, pokusił się o pewną syntetyczną ocenę:

„W Polsce po wyparciu Niemców zginęło w wyniku pogromów, działań podziemia, zbrojnych napaści i skrytobójczych mordów co najmniej od 650 do 750 Żydów. To jedynie liczba minimalna, gdyż z pewnością o wielu tragicznych wydarzeniach nie zachował się żaden pisemny ślad. W znacznej części ofiarami były bezbronne kobiety i dzieci. Co najmniej drugie tyle osób zostało w tym czasie rannych. W wielu przypadkach były to zabójstwa zbiorowe. Łączna liczba „zajść” z pewnością oscylowała między 200-300. Biorąc pod uwagę łączną liczbę Żydów, którzy przeżyli i choćby przez krótki czas w Polsce przebywali, są to dane przerażające”.

Jego punkt widzenia odbiega od dominującej społecznie narracji, jakoby morderstwa na Żydach po zakończeniu wojny były wyłącznie wynikiem działań antykomunistycznych. Jako winną tych zajść Żbikowski obarcza pośrednio przedwojenną myśl nacjonalistyczną oraz już w sposób bezpośredni, chęć zysku. W konkluzji pisze „Czystce nie zdołali się przeciwstawić ani polscy demokraci, ani liberałowie, ani nawet programowo wroga antysemityzmowi nowa komunistyczna władza”.

Podstawą do medialnej dyskusji na temat zajść antyżydowskich w powojennej Polsce była książka profesora Jana Tomasza Grossa (Wydział Historii Uniwersytetu w Princeton) pt. Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści. W założeniach badawczych Gross przyjął odmienną metodologię badań, prowadzącą do zupełnie innych wniosków. Opierając się głównie na szacunkach, sugeruje liczbę ofiar przemocy antyżydowskiej w powojennej Polsce na ok. 2000 do 2500 osób. Przyjmując takie dane za najbardziej wiarygodne, zakłada, że: „informacje o morderstwach w wielu wypadkach nie były zarejestrowane w Ministerstwie Administracji Publicznej.” Gross podkreśla powszechność nastrojów antyżydowskich w powojennej Polsce, której wynikiem były drobiazgowo analizowane przez niego przypadki pogromów oraz morderstw na ludności żydowskiej.

Zdecydowanie inaczej problem ten widzi profesor Marek Jan Chodakiewicz (The Institute of World Politics w Waszyngtonie) autor książki pt. Po Zagładzie. Stosunki Polsko-Żydowskie 1944-1947, będącej odpowiedzią na pracę Grossa. Chodakiewicz podaje zbliżone liczby do Żbikowskiego, jednak w zupełnie inny sposób je interpretuje. Mianowicie uważa, że:

„W Polsce po lecie 1944 r. od 400 do 700 osób pochodzenia żydowskiego zostało zabitych przez różnych sprawców: polskich powstańców, partyzantów ukraińskich, miejscowy tłum, bandytów, polskich komunistów i Sowietów. Żydzi ginęli z różnych powodów: niektórzy w wyniku antysemityzmu, inni ze względu na swoje powiązania z komunistami, jeszcze inni tracili życie w napadach rabunkowych i podczas sporów o własność, a czasem nawet w wypadkach.”

Chodakiewicz wskazując, że: „przypisywanie gwałtownej śmierci jakiegokolwiek Żyda w okresie po Zagładzie polskiemu antysemityzmowi stanowi błąd logiczny i nieścisłość historyczną”, reprezentuje zupełnie inny punkt widzenia od Grossa. Bez wątpienia najnowszą i najbardziej aktualną pracą jest wydana w bieżącym roku książka profesora Juliana Kwieka (Wydział Humanistycznym na Katedrze Studiów nad Kulturą i Badań Ery Cyfrowej Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie) pt. Nie chcemy Żydów u siebie. Przejawy wrogości wobec Żydów w latach 1944–1947. W zakończeniu, będącym podsumowaniem pisze

„Spośród wielu postaw w stosunku do Żydów, wydaje się, że obojętność, niechęć i wrogość były najbardziej widocznymi. Przyczyn należałoby szukać w splocie wielu czynników: tradycyjnego antysemityzmu, demoralizacji, obaw związanych ze zwrotem mienia żydowskiego, pospolitego bandytyzmu z przekonania wyniesionego z lat okupacji, że Żydów można bezkarnie zabijać (…) Biorąc pod uwagę udokumentowane przypadki, jak i nie do końca zweryfikowane źródła dane, można przyjąć, że od 27 lipca 1944 roku do końca 1947 roku, zostało zamordowanych od 1074 do 1121 osób pochodzenia żydowskiego

Dysponując konwencjonalnymi metodami badawczymi nie jest możliwe, dokładne podanie liczb oraz statystyk dokonanych zbrodni na Żydach po zakończeniu II wojny światowej. Wszystkie wyliczenia mniej lub bardziej naukowe są wynikiem daleko idących przybliżeń, popartych wnioskami i obserwacjami. Pozostałe po tych wydarzeniach morze smutku i łez jeszcze długo nie wyschnie, bowiem niestety nikomu nie zależy, aby tę spiralę goryczy zakończyć. Zrodziła się w rodzinach ofiar swoista zatruta pamięć, destruktywne i toksyczne wspomnienie zaginionego świata, które odczytywane jest przez pryzmat złej chwili. Polaków i Żydów przez wieki łączyło małżeństwo z rozsądku, które zakończyło się bezsensownymi aktami przemocy jednej ze stron. Jest to bezsprzecznie jeden z najtragiczniejszych momentów współczesnej historii Polski, który spowodował powstanie balastu paraliżującego polityków oraz zwykłych ludzi we wzajemnych kontaktach. Obecne napięcia polityczne są tego bezpośrednim pokłosiem.

Współczesna polityka historyczna, którą prowadzą niemal wszystkie państwa „dojrzałych demokracji”, jest zakładnikiem drugiej wojny światowej. Dla historyka jest to przykra konstatacja rzeczywistości, którą należy przyjąć z pokorą. 

Dość często można usłyszeć głosy, jakoby Polska jest krajem antyżydowskim a mieszkający tam Żydzi czują się zagrożeni. Przychylni tym tezom publicyści podpierają się zdjęciami sprofanowanych cmentarzy, pomników oraz antyżydowskimi wpisami w internecie oraz nieprzychylnymi Żydom publikacjami. Niestety większość uogólnień jest bardzo niebezpieczna, gdyż przedstawia otaczający świat przez pryzmat uproszczeń i przesądów. Polska stała się swoistą ofiarą tego sposobu myślenia. Oczywiście w Polsce panuje wiele stereotypów związanych z Żydami, jednak nie każda osoba – w większości – nieświadomie je powielająca, jest antyżydowska! Internet, ściślej media społecznościowe pełny jest mowy nienawiści, tylko należy sobie zadać podstawowe pytanie? Czy jest to wyłącznie problem Polski? W samych tylko Niemczech w 2020 roku według Ośrodków Badań i Informacji o Antysemityzmie (RIAS) doszło do 1909 antyżydowskich incydentów. W Polsce jak ocenia Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego, odsetek osób o przekonaniach antyżydowskich utrzymuje się na stałym poziomie, zmienia się tylko siła wyrazu. W Polsce o jej antyżydowskości mają świadczyć pojedyncze przypadki, które w miarę ich powielania w mediach uzyskują status powszechności. Wielu działaczy społecznych usiłuje „wypłynąć” zajmując się problemem antyżydowskości, z czasem stając się swoistymi, dość dobrze opłacanymi ekspertami od „zła”. Czemu to ma służyć? To temat na odrębne opracowanie.

20 lutego 1997 roku została uchwalona przez Sejm ustawa o stosunku Państwa do gmin wyznaniowych żydowskich w Rzeczypospolitej Polskiej. W Art. 11. 1. Tego aktu prawnego czytamy „Osoby należące do gmin żydowskich mają prawo do zwolnień od pracy lub nauki na czas obejmujący następujące święta religijne, niebędące dniami ustawowo wolnymi od pracy: Nowy Rok – 2 dni; 2) Dzień Pojednania – 1 dzień; 3) Święto Szałasów – 2 dni; 4) Zgromadzenie Ósmego Dnia – 1 dzień; 5) Radość Tory – 1 dzień; 6) Pesach – 4 dni; 7) Szawuot – 2 dni. Należy podkreślić, że nie jest to martwy przepis a najlepszym przykładem tego stanu rzeczy jest autor niniejszego tekstu, który jako członek Gminy Wyznaniowej Żydowskiej systematycznie korzysta z tej możliwości, otrzymując pełnopłatny urlop od jednostki państwowej. Jednak, aby ostudzić zbytni optymizm, trzeba stwierdzić, iż w miarę kolejnych zawirowań politycznych, problem antyżydowskości w Polsce powraca, co jakiś czas dając o sobie znać. Najczęściej widać to w pojawiających się cyklicznie aktach wandalizmu oraz w wzmożeniu antyżydowskiej retoryki w mediach społecznościowych. Przyznam szczerze, że nie spotkałem się z aktami fizycznej przemocy względem Żydów w ostatnich latach. Ponadto warto pamiętać, że Polskie synagogi nie są chronione w jakiś wyjątkowy sposób, spowodowane jest to faktem, iż nie dochodzi do wydarzeń, które dawałyby asumpt do zmiany tej sytuacji.

Na pytanie laika czy w Polsce Żydom żyje się bezpiecznie, zawsze odpowiadam, że tak. Być może patrzę z perspektywy Krakowa i Warszawy, gdzie bycie Żydem jest obecnie modne. Jednak tak naprawdę poza większymi ośrodkami miejskimi Żydów w Polsce praktycznie nie ma. Na prowincji, gdzie znajdują się pozostałości po kulturze żydowskiej, takie jak synagogi, szkoły czy mykwy, jest to obecnie bardzo często powód do dumy dla lokalnych mieszkańców, na którym dodatkowo można dość dobrze zarobić. Świetnym przykładem mogą tu być Chmielnik, Zamość, Leżajsk, Sejny, Szydłów, Łańcut, Tykocin, Biłgoraj czy Ostrów Wielkopolski. W Szczebrzeszynie, gdzie pięknie odrestaurowano tamtejszą synagogę, odbywa się festiwal języka polskiego, który to Jan Brzechwa, czyli wybitny polski poeta żydowskiego pochodzenia mianował Stolicą Języka Polskiego. Reprezentowanie poglądów antyżydowskich jest obecnie w Polsce, postawą nieakceptowaną społecznie, piętnowaną, gdyż godzi w dobrze zrozumiały interes Polski, jak również – co jest bardzo istotne – jest postawą niechrześcijańską. Musimy mieć świadomość, że Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II, święty kościoła rzymsko-katolickiego, człowiek który jest w Polsce otoczony wielką czcią, miał wielu przyjaciół wśród Żydów. Oczywiście jest spora część społeczeństwa, która mieniąc się rzymskimi katolikami, w rzeczywistości jest antyżydowska.

Można powiedzieć, że w Polsce panuje miłość do Żydów bez Żydów. Niestety jest to w istocie odwieczny problem patrzenia na świat. Ja staram się widzieć szklankę do połowy napełnioną.

Michał Zajda

 

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP”

 

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2021”