1 września 1939 roku nazistowskie Niemcy napadły na Polskę. Jest to cezura w dziejach Żydów, która oddziela życie od śmierci. Pomimo wielu konfliktów oraz wojen, okres 1939-1945 jest bezprecedensowym w dziejach czasem mroku i Zagłady, który w szczególny sposób doświadczył społeczność polskich Żydów.

Jednak, kiedy – tak naprawdę – rozpoczęła się Zagłada? Czy dopiero w momencie powstania pierwszego getta lub jego likwidacji? A może gdy wybudowano pierwszy piec krematoryjny? Należy cofnąć się do roku 1933, gdy Adolf Hitler objął stanowisko kanclerza Niemiec. Jeśli komuś wydawało się wtedy, że ten niespełniony austriacki malarz, pokiereszowany wojną kapral, poprzestanie wyłącznie na słowach to tkwił w głębokim błędzie. Oczywiście łatwo się pisze takie słowa z perspektywy wielu lat, jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ówczesną społeczność międzynarodową opanował jakiś bardzo zaraźliwy wirus bierności. Po lekturze „Mein Kampf”, jego autorstwa, po zapoznaniu się z programem partii której przewodniczył, chyba żaden trzeźwo myślący człowiek nie mógł liczyć, że ma do czynienia tylko z koniunkturalistą.

Hitler był psychopatą, którego celem było wprowadzenie nowego szalonego porządku opartego o zasady czerpane z najobrzydliwszych pokładów ludzkich emocji wzorowanych na diabelskich praktykach z piekła rodem.

Dalsze wydarzenia były tego dobitnym przykładem. Szereg ustaw, które naziści wprowadzili stworzyły swoiste „złudzenie demokracji”, albowiem przy zachowaniu pozorów państwa prawa, faktycznie zaczęło swój byt państwo bezprawia. Potem przyszła wojna oraz Zagłada. Czasem warto jest zareagować wcześniej, gdy zło jest jeszcze słabe, gdy dopiero kiełkuje. To nasza nauka na teraźniejszość.

Historię polskich Żydów należy podzielić na cztery części. Okres do wybuchu II wojny światowej (1939), Zagłada, okres Polski „ludowej” (1944-1989) oraz współczesność. To są niemal odrębne światy, w bardzo małym stopniu ze sobą powiązane. Jednak, co należy z całą mocą podkreślić, w pewnym sensie dotyczy to również państwa polskiego. Do dzisiaj w Polsce zwykło się mówić „a przed wojną to było…” szuka się porównań i analogii – tak, to był zupełnie inny wyidealizowany świat, który w oczach współczesnych jawi się niczym „raj utracony”. Przedwojenna Polska była biedna, ale kolorowa, barwą różnorodności, której obecnie bardzo brakuje. Oczywiście są tacy, dla których monoetniczna i monoreligijna Polska stanowi cel „sam w sobie”, ale czy to jest problem wyłącznie polski? Rozejrzyjcie się proszę wokół siebie – słowa te adresuje do czytelników spoza Polski – czy wokół was wszyscy chcą różnorodności a tolerancja jest na właściwym poziomie? Nie chcę w tej dyskusji pełnić rolę advocatus diaboli, jednak czy naprawdę diaboli to właściwe określenie?

Historia Żydów jest niemal integralną częścią historii Polski. Wynika to z liczebności diaspory, bowiem przed wybuchem wojny w Polsce żyło ok. 3,5 mln Żydów, co stanowiło ok. 9% ogółu ludności. Żydzi w Polsce mieszkali od zawsze odciskając na niej niezatarte piętno, które jest doskonale widoczne w kulturze materialnej i niematerialnej, języku, sztuce oraz kuchni, jednocześnie tyleż samo przejęli i utrwalili w swojej tradycji. Wojna pozbawiła nas świadomości tego faktu, rodząc absurdalne niezrozumienia, które podsycają wszelakiej maści i odcieni szarlatani, czerpiąc z tego całymi garściami korzyści. Polska po zakończeniu wojny stała się zupełnie innym państwem. Utraciła mniejszości, a wraz z nimi swoją wielokulturową tożsamość, której poszukuje do dzisiaj. Przejawia się to pragnieniem poznania swoich niegdysiejszych sąsiadów. Stąd festiwale kultury żydowskiej w Krakowie, Łodzi czy Warszawie, które szeroko odwiedzane są przez młodzież. W polskiej pamięci powstała ogromna wyrwa, której nawet najżarliwsi nacjonaliści nie są w stanie beznamiętnie zasklepić. Przedwojenni polscy Żydzi dla współczesnych młodych Polaków, są niczym utracone w wyniku pojałtańskiego porządku „kresy wschodnie”. Wielu tęskni, jednak dobrze nie wie za czym.

Aby unaocznić skale zniszczenia jaka dokonała się w okresie okupacji niemieckiej w Polsce posłużę się liczbami.

Polska w wyniku II wojny światowej utraciła ok. 76 tys. kilometrów kwadratowych powierzchni oraz ok. 10 mln obywateli. Trudno jest podać dokładną liczbę obywateli polskich, którzy ponieśli śmierć bezpośrednio w wyniku działań wojennych oraz eksterminacji. Możemy przyjąć, iż liczby tej należy szukać w przedziale 4,8–5,6 mln. Ponadto w wyniku II wojny światowej zniszczono ok. 62% zakładów pracy, utracono ok. 43% dóbr kultury oraz ok. 66% zbiorów bibliotecznych i archiwalnych.

Badacze okresu Zagłady szacują, że tylko co dziesiąty Żyd zamieszkujący tereny przedwojennego państwa polskiego przeżył wojnę, a zatem w Polsce powinno było znajdować się po wojnie około 300 tys. Żydów. Na podstawie spisu sporządzonego przez Centralny Komitet Żydów Polskich (CKŻP) pod koniec czerwca 1946 roku, mieszkało w Polsce ok. 240 tys. osób zarejestrowanych, przyznających się do pochodzenia żydowskiego, jednak należy pamiętać o fakcie, iż nie wszyscy zdecydowali się rejestrować. W latach 1945 – 1971 wyjechało z Polski „ludowej” ok. 220 tys. osób pochodzenia żydowskiego. Dla porównania warto wspomnieć, iż w przybliżeniu właśnie tylu mieszkańców liczy szkockie Aberdeen. Był to kolejny ogromny cios dla polskich Żydów, który już zupełnie zepchnął ich na margines życia społecznego w Polsce.

W okresie komunizmu (1945-1989) tematyka żydowska była traktowana marginalnie. Wynikało to z faktu, iż kryterium narodowościowe oraz religijne przez władzę „ludową” było wykorzystywane wyłącznie do osiągnięcia określonych celów politycznych. Propaganda komunistyczna manipulowała faktami, głównie liczbami, podając wyimaginowane ilości ofiar – te zabiegi dotyczyły najczęściej obozu oświęcimskiego jako utartego symbolu zbrodni nazistowskich. Wielokrotnie w okresie powojennym historiografia komunistyczna podawała liczbę sześciu milionów ofiar zamordowanych w Auschwitz lub też, inną odbiegająca od rzeczywistości, liczbę czterech milionów. Na podstawie wiarygodnych badań historycznych możemy dzisiaj uznać, iż liczba ta waha się w okolicach 1,1 mln. Komuniści od samego początku usiłowali wykorzystać tragedię Zagłady do swoich ściśle politycznych celów. Warto przytoczyć parę przykładów takich działań. Wybitny polski reżyser, zresztą pochodzenia żydowskiego Aleksander Ford, już w pierwszym swoim powojennym filmie, jaki nakręcił na wyzwalanych przez Armię Czerwoną ziemiach polskich Majdanek. Cmentarzysko Europy (1944), przemyca pewną „półprawdę”, którą przez wiele lat powojenna władza komunistyczna kierowała do polskiego społeczeństwa, iż w powstałych na ziemiach polskich obozach zagłady ginęli głównie obywatele polscy. Jest to oczywiście prawda, jednakże wymagająca rozwinięcia – obywatele polscy żydowskiego pochodzenia. Niestety jest to ogromna różnica, nie dla wszystkich wtedy, a nawet dzisiaj oczywista. Kolejnym bardzo dobitnym przykładem takiej polityki było odsłonięcie pierwszego pomnika na terenie byłego obozu zagłady w Bełżcu, które odbyło się w 1963 roku. Sama tablica pamiątkowa umieszczona na pomniku nie informowała rzetelnie, kogo mordowano w tym miejscu. Nie pojawiła się tam nawet informacja, że był to obóz zagłady. Napis „pamięci ofiar terroru hitlerowskiego pomordowanych w latach 1941-1943” należy uznać za wysoce niewystarczający i bardzo symptomatyczny.

Wskazywanie sprawstwa Zagłady jest podstawowym elementem uczciwości badawczej, jak również rzetelności historycznej. Z uwagi na pamięć pomordowanych musimy jasno i zdecydowanie, przy każdej okazji wskazywać winnych ich śmierci! Bez względu na narodowość oraz religię sprawców.

Na wielu pomnikach upamiętniających ofiary II wojny światowej do dzisiaj znajduje się informacja, że to faszyści dokonali zbrodni, bez podania ich narodowości. Po pierwsze nie byli to bliżej nieokreśleni faszyści, gdyż ci sprawowali władzę we Włoszech, co już jest podstawowym błędem, lecz niemieccy ewentualnie austriaccy naziści. To nie jest sprawa polityczna, jak wielu by sobie tego życzyło, lecz wykazanie winnych popełnionego czynu. Takie zachowanie wynikało z faktu, iż władza „ludowa” w Polsce przypisywała dziedzictwo zbrodni popełnionych podczas wojny Niemieckiej Republice Federalnej i aby nie rzucać nawet najmniejszego cienia podejrzenia na „bratnią”, jak wtedy określało się kontrolowaną przez komunistów Niemiecką Republikę Demokratyczną, stworzono pewne uniwersum terminologiczne faszyzm, które niestety powtarzane jest do dzisiaj.

Komuniści jako oswobodziciele, w oparciu o martyrologię narodu polskiego okresu okupacji niemieckiej, usiłowali wzmocnić swoją władzę. Żydzi będący marginesem polskiego życia społecznego po wojnie, nie przedstawiali istotnej siły społecznej, tym samym nie byli użytecznymi w mechanizmach propagandy.

Dopiero po transformacji ustrojowej w Polsce rozgorzała dyskusja na temat postaw ludności polskiej względem ich żydowskich sąsiadów w okresie okupacji niemieckiej. Jej stosunku do Żydów oraz właściwości dokonywanych wyborów. Władza i pamięć społeczna postawiła Polaków na cokole, wielokrotnie nie przyjmując do wiadomości, że wielu z nich zachowywało się okrutnie. Polska szczyci się swoistą matematyką, czyli największą ilością odznaczonych medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, którą stawia za przykład swoistej wyjątkowości. Jestem przeciwnikiem „matematyki holokaustowej”. Nie sposób porównywać warunków geopolitycznych, z jakimi mierzyli się w czasie II wojny światowej obywatele Polski i np. Francji. W stosunku do ilości mieszkających w czasie wojny Żydów, ilość Sprawiedliwych nie powinna być wyłącznie powodem do dumy, lecz przedmiotem głębokiej refleksji historycznej, której brak jest obecnie wielu polskim historykom. Jestem zdania, że kwestie pomocy udzielanej Żydom przez Polaków, należy traktować wyłącznie przez pryzmat uwarunkowania jednostki w konkretnym przypadku. Niestety zagadnienia te stały się obecnie elementem tzw. polityki historycznej, która ma na celu wyidealizowanie historii Polski.

Należy pamiętać, że na terenach byłego państwa polskiego Niemcy zorganizowali Zagładę, zwożąc i mordując tam niemal wszystkich Żydów z Europy, jednocześnie ustanawiając karę śmierci dla miejscowej ludności za udzielaną im pomoc.

Dyskusję nad wspomnianą problematyką postaw zapoczątkował szeregiem książek Jan Tomasz Gross (Sąsiedzi: Historia zagłady żydowskiego miasteczka, Złote żniwa. Rzecz o tym, co się działo na obrzeżach zagłady Żydów, Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści), który w 1969 roku wyemigrował z Polski do Stanów Zjednoczonych. To właśnie Jan Tomasz Gross ukazał światu, iż Naród Polski to nie tylko Sprawiedliwi, to również ludzie, którzy mordowali i grabili żydowskie mienie. Gross odbrązowił polską pamięć, nadając jej ludzkiego wymiaru, gdzie heroizm jest raczej rzadko spotykaną cechą. Do dzisiaj płaci on swoistym ostracyzmem towarzyskim w Polsce za napisane książki. Jednak niewątpliwym jego sukcesem, jest fakt, iż obecnie wielu historyków podąża jego drogą. W toku ukazywania się powyższych prac historycy, publicyści, a nawet uprzednio niezainteresowana tą tematyką część społeczeństwa polskiego, zaczęła stawiać sobie pytania. W Polsce trwa faktyczna, nie zaś udawana dyskusja nad dziedzictwem Zagłady. Wielokrotnie temat ten wypływa i przedostaje się do mediów, stając się zarzewiem konfliktów rodzinnych. Świadczy to tylko, jak wielkie temu w dalszym ciągu towarzyszą emocje. Wielu Polaków jest już świadoma faktu, że ich okupacyjna historia to nie tylko Wojna Obronna 1939 roku, Powstanie Warszawskie 1944 roku czy sukcesy Polskich Sił Zbrojnych na zachodzie Europy, ale również donosicielstwo, szmalcownictwo (czyli sprzedawanie Żydów Niemcom) czy pogromy na byłych wschodnich rubieżach dawnego państwa polskiego. To niechciane dziedzictwo okupacji niemieckiej, bardzo powoli przedostaje się do świadomości społecznej w Polsce.

Lata zaniedbań w edukacji, jej stronniczość i brak obiektywizmu stały się przyczynkiem do wzrostu ruchów nacjonalistycznych w Polsce. Obserwując wydarzenia na świecie, z całą mocą należy podkreślić, że nie jest to tylko problem polski, jednak to od Polaków oczekuje się rozliczenia z przeszłością w przeciągu dekady, kiedy kraje demokracji „zachodniej” miały na to niemal pół wieku. Praca historyków, edukatorów oraz ludzi dobrej woli systematycznie procentuje, wzrostem świadomości społecznej.

Pomimo pozornego odrodzenia się życia żydowskiego w Polsce, jest wiele ciemnych miejsc na jej mapie, gdzie słowo „Żyd” jest traktowane na równi z obelgą, a wszystko co żydowskie jest pejoratywnym stereotypem.

Czeka nas jeszcze wiele pracy aby to zmienić. Nie dajmy się uwieść złudzeniu, że jest już wystarczająco dobrze, aby zaprzestać pracy edukacyjnej. Jest dużo lepiej, w wielkich aglomeracjach nawet bardzo dobrze, natomiast musimy pamiętać, że w Polsce świadomość narodową kształtują mniejsze ośrodki, które są w dalszym ciągu bardzo hermetyczne. Tam musimy dotrzeć z edukacją. To jest mój apel do wszystkich!

Michał Zajda

 

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP”

 


Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2021”